Po co mi portfel?

Po co mi portfel? Ja inwestuję bezpiecznie. Ot i zupełnie niechcący wyszedł ci oksymoron. W samo słowo inwestycja jest wpisane pojęcie ryzyka. Nawet jeżeli posiadasz tylko jeden rodzaj inwestycji, maksymalnie zachowawczy to i tak nie będzie ona wolna od ryzyka. Chociaż zgodzę się z tym, że często może być tak postrzegana. Lokata w banku czy obligacje skarbowe. Na pewno nie ma tam żadnych ryzyk? Po chwili zastanowienia powinieneś znaleźć przynajmniej kilka. Złudne poczucie bezpieczeństwa polega na tym, że ludzie postrzegają ryzyko inwestycyjne poprzez porównania z punktem odniesienia. Obligacje co do zasady powinny być obarczone mniejszym ryzykiem niż akcje. Akcje mniejszym niż kontrakty terminowe czy opcje. I rzeczywiście, przez lata ten system się sprawdzał. Ale pojawiły się na rynku nowe produkty, których nazwy mogły wprowadzać w błąd. Okazało się, że obligacje korporacyjne nie są tak bezpieczne jak obligacje skarbowe (na czym sporo osób przekonało się na własnej skórze), a lokata strukturyzowana nie jest tym samym czym standardowa lokata znana od dziesięcioleci a nawet dłużej. Niemniej jednak, nawet trzymając się definicji najbardziej zachowawczych instrumentów finansowych, można było mieć poczucie zabezpieczenia posiadanych pieniędzy. Tak, dopóki realna stopa procentowa była dodatnia. Co tam realna, to pojęcie mało kto ogarnia. Potrzeba było dopiero nominalnej zerowej (lub baaardzo zbliżonej do zera) stopy procentowej, aby do większości osób dotarło że sytuacja się zmieniła (no, może z tą większością się trochę zagalopowałem). A zmieniła się w ten sposób, że zostaliśmy postawieni w obliczu zupełnie nowej sytuacji. Bo kto z nas pamięta kiedy ostatnio w Polsce mieliśmy zerowe stopy procentowe? Może warto zapytać rodziców lub jeszcze starsze pokolenie? Jednak okaże się, że i oni nie będą w stanie przypomnieć sobie takiej sytuacji.

I dopiero po takiej analizie uświadamiamy sobie, że te wszystkie formy inwestycji, które do tej pory traktowaliśmy jako „bezpieczne” nie pozwalają nam zachować siły nabywczej naszych własnych pieniędzy. Znaleźliśmy się w nowej rzeczywistości. I przychodzi refleksja, że może warto było dokonać wcześniej tzw. dywersyfikacji, bo dzisiaj (a nawet od kilku lat), to te składniki portfeli które z definicji obarczone są wyższym ryzykiem, pozwoliły cały portfel wyprowadzić na dodatnią realną stopę procentową. Problem jednak w tym, że sporo ludzi słysząc słowo „akcje” wydobywa z zakamarków pamięci wszystkie spektakularne spadki, krachy i bessy, a nie bierze pod uwagę faktu, że wystarczyłoby zrobić niewielką domieszkę tych instrumentów w portfelu. Po co? Aby zabezpieczyć się na okoliczność niskich stóp procentowych doprawionych wysoką inflacją. Patrząc wstecz przypomina się przysłowie: mądry Polak po …