Oszczędzanie, inwestowanie czy po prostu pomnażanie pieniędzy to działanie, które wg większości ludzi ma sens. Co nadaje mu ten sens? Cel. Samo gromadzenie pieniędzy tylko po to by mieć ich więcej wydaje się być działaniem bezzasadnym. Ludzie pytani o to dlaczego chcą mieć więcej pieniędzy będą w stanie podać naprawdę wiele powodów. Od tych przyziemnych związanych z bieżącą egzystencją, po te z kategorii marzeń, które nie podlegają ograniczeniom.
Inny podział, który nasuwa się sam, to podział na cele krótkoterminowe i długoterminowe. Podział jest w zasadzie umowny, ponieważ dopiero zdefiniowanie końcowego punktu określi horyzont czasowy. Rok, dwa, a może i lat kilkanaście. Dla uproszczenia, przyjmijmy że cel który masz na myśli jest odległy o 3 lata. I okres ten nie ulegnie skróceniu. Może to być wydarzenie związane np. z wiekiem dziecka, ukończeniem edukacji lub coś podobnego. Skoro wiemy w jakim okresie chcemy gromadzić pieniądze (i rzecz jasna zarabiać) drugim krokiem powinien być wybór środków, które pozwolą ten cel zrealizować. Tu może pojawić się pokusa wynikająca trochę z lenistwa, a trochę z niewiedzy. Pokusa polegająca na zdecydowaniu się na tylko jeden instrument finansowy. Z założenia ten optymalny. I właśnie to założenie potrafi wyprowadzić nas na manowce. Dlatego, że ciężko przewidzieć który będzie optymalny. Rynek kapitałowy żyje własnym życiem, w gospodarce występują cykle ale zdarzają się również zjawiska nieprzewidziane, które w istotny sposób wpływają na rynek. Wojny, zamachy terrorystyczne, niespodziewane wyniki wyborów, dziwne i zaskakujące decyzje osób decyzyjnych itp. Nie sposób trafić w inwestycję idealną. A skoro tak, to mądrze byłoby rozłożyć swoje pieniądze pomiędzy kilka rozwiązań. Jednak ta propozycja u części osób budzi opór ponieważ taki podział (zwany dywersyfikacją) ogranicza zyski. Pytanie co jest dla ciebie ważniejsze: maksymalizacja zysku czy bezpieczeństwo inwestycji? W większości przypadków można postarać się o znalezienie rozwiązania zbliżonego do złotego środka.
Ok, to mamy omówione, a co z terminem? Skoro inwestycja ma trwać 3 lata, czy zasadne jest kontrolowanie jej przebiegu dzień po dniu? Może lepszym rozwiązaniem byłoby sprawdzanie raz na miesiąc lub raz na kwartał? A co to za różnica skoro wszystko idzie zgodnie z planem? Tyle, że proces inwestowania cechuje się tym, że nie zawsze wszystko idzie zgodnie z oczekiwaniami. Czasem sytuacje na rynku przekraczają wyobrażenia inwestora. I co wówczas? Wówczas do głosu dochodzą emocje. Każde odchylenie w dół może powodować niepokój, a głębsze spadki wręcz panikę. A w takim stanie nasz mózg nie będzie podatny na przyjmowanie racjonalnych argumentów. Co więcej, rozhuśtane emocje mogą popchnąć nas do pochopnych decyzji. Decyzji których poniewczasie możemy żałować.
Podobno to Mike Tyson jest autorem złotej myśli „Każdy ma jakiś plan, dopóki nie dostanie w twarz”. Ten cytat dotyczy ringu, ale życie pokazuje że idealnie wpasowuje się też w proces inwestowania. Albowiem mieć plan to jedno, należy się go jeszcze trzymać.