Rynek nie wie, że jesteś.

Pokazujesz klientowi wykres interesującej go spółki (a czasem funduszu akcji). Zaznaczasz ostatni punkt na wykresie (czyli wczorajszy kurs), wskazujesz go palcem i pytasz:

– A zatem, pana zdaniem, w którą stronę teraz będzie podążać ten wykres?

– Jak to w którą? W górę!

– A dlaczego w górę?

– Jak to dlaczego?! Bo ja muszę zarobić!

– Rozumiem, tylko że jest mały problem… rynek nie wie o tym, że pan musi zarobić. I równie dobrze wykres może pójść w dół.

 

Takie rozmowy często odbywały się w bankach, biurach maklerskich, do których przychodzili klienci napaleni na zyski. Z reguły było to w czasie trwającej w najlepsze hossy lub pod jej koniec. Nierzadko taki klient trzymał w ręku ulotkę lub wskazywał na plakat, dumnie zdobiący drzwi placówki, na którym biło po oczach np. „50% ZYSKU” (lub więcej:).

Rynek nie wie, o tym że właśnie ty musisz zarobić. Mało tego, rynek nie wie nawet o twoim istnieniu. Zatem nie ma co liczyć na to, że nasze oczekiwania będą się spełniać. Każda nasza analiza dotycząca danej spółki jest subiektywna. Jeżeli jest trafna to dobrze. Jeżeli nie, to nie ma co sobie wmawiać, że ja mam rację, a cała reszta się myli. Nietrafione inwestycje zdarzają się każdemu. Nie warto jednak w nich trwać, ale czym prędzej ucinać straty (patrz: efekt predyspozycji).