Złoto jako klasa aktywów?

Tak, warto posiadać złoto. To oklepane stwierdzenie wraz z uzasadnieniem znajdziemy w internecie w dziesiątkach, jeśli nie setkach wywiadów czy filmów promujących i tłumaczących w co inwestować. Tu chciałbym się odnieść  do nieco innego aspektu inwestowania w złoto. Zresztą złoto jest tylko barwnym przykładem, w jego miejsce możemy wstawić kilka innych „dóbr”. O co chodzi?

Przepisy prawa wymuszają, by na kartach produktów funduszy inwestycyjnych znalazły się informacje o klasie ryzyka danego funduszu. A co za tym idzie, pojawia się również rekomendowany minimalny okres inwestycyjny. W przypadku funduszy obligacyjnych 1-2 lata, w przypadku funduszy akcji 5 lat. Zatem inwestycje w te klasy aktywów należałoby rozpatrywać w takich lub dłuższych okresach. Oczywiście może się zdarzyć, że rynek nam „pomoże” i spodziewanych zysków doczekamy się wcześniej. Nas jednak interesuje ten mniej optymistyczny scenariusz. Zatem, część akcyjna portfela siłą rzeczy powinna być postrzegana jako ta „najdłuższa”, obligacyjna nieco krótsza, a ta najkrótsza to depozyty, bowiem tu możemy przyjąć okres nawet 1 miesiąca.

A złoto? Jak traktować złoto? Zależy w jakiej formie? Złoto w formie fizycznej, czyli monety lub sztabki? Złoto w formie inwestycji w fundusz, który odwzorowuje zmianę notowań złota fizycznego? Czy jeszcze bardziej wyrafinowane instrumenty finansowe operujące na rynku złota? Przyjmijmy, że chcemy nasz portfel zasilić złotem w formie fizycznej, np. monet bulionowych. Taką monetę możemy wziąć do ręki, obejrzeć awers i rewers, ale nigdzie nie zobaczymy wybitej liczby lat sugerującą rekomendowany okres takiej inwestycji. I inwestor jest w kropce, tak?  Niezupełnie, gdyż decydując się na zakup monet mamy gdzieś z tyłu głowy cel w jakim dokonaliśmy tej transakcji, a cel określa nam horyzont inwestycyjny. Część internautów, którzy deklarują że zbierają złoto w formie fizycznej, jako cel podają własną emeryturę. Dla niektórych jest to horyzont kilku, dla innych kilkunastu lat. (Rzadziej kilkudziesięciu, ponieważ mając lat dwadzieścia parę mało kto myśli poważnie o jesieni życia:). Zatem, jeżeli horyzont wynosi np. 10 lat, to właściwie nie mają znaczenia wahania ceny żółtego kruszcu w tym okresie. Skoro twój cel jest jeszcze odległy, to jakie znaczenie ma fakt przejściowej zmiany ceny. (Wystarczy raz na jakiś czas sprawdzić czy to aktywo zachowuje siłę nabywczą). I rzeczywiście, w przypadku materialnych składników portfela (złoto, srebro, mieszkanie, diamenty) inwestor nie odczuwa pokusy szybkiego pozbycia się ich w przypadku nagłej zmiany ceny, tj. spadku. Zupełnie odwrotnie rzecz ma się w przypadku niematerialnych składników portfela (akcji lub funduszy inwestycyjnych). Wprawdzie fundusz akcyjny, na karcie produktu ma podany minimalny rekomendowany okres inwestowania, to wydaje się że nabywca przyjmuje go do wiadomości tylko w momencie kupna. A już na drugi dzień sprawdza notowania, aby przekonać się czy podjął słuszną decyzję. Najczęściej zapomina przy tym, że jego celem był zarobek na tej inwestycji nie w horyzoncie kilkunastu dni, ale kilku lat.

I tu obserwujemy niekonsekwencję: pomimo, że w przypadku akcji, jak i złotych monet horyzont inwestycyjny może być dokładnie taki sam, to jednak rodzaj aktywa determinuje sposób w jaki postrzegamy zmianę jego ceny. Co ciekawe, to nie jedyna niekonsekwencja w życiu inwestora. Podejmowanie decyzji inwestycyjnych to ciągła przepychanka między sygnałami płynącymi z umysłu, a emocjami które nami targają (zwłaszcza podczas obserwacji spadków).