Czy empatia jest dobra?

Skoro empatia to zdolność odczuwania stanów psychicznych innych osób, a także umiejętność przyjęcia ich sposobu myślenia, można dojść do wniosku, że dobrze posiadać tę cechę. Powinna ona ułatwiać kontakty międzyludzkie, pomagać nawiązywać relacje i je podtrzymywać. Zatem w życiu osobistym, a co za tym idzie i w towarzyskim może pełnić ważną rolę. A w życiu zawodowym? Czy może stać się obciążeniem?

Jeżeli empatia, pojmowana tak jak rozumie to większość z nas, przeobrazi się we współodczuwanie w obliczu problemów innych ludzi, może prowadzić to do emocjonalnego wyczerpania. A stąd już niedaleko do wypalenia. W branży finansowej, gdzie huśtawki notowań są procesem ciągłym i nieodzownym widać to aż nazbyt wyraźnie. Abstrahując od skrajnych przypadków związanych z grą na instrumentach wysokiego ryzyka, nawet zwykłe inwestowanie nie jest wolne od negatywnych emocji. Tym bardziej, że w naszym kraju wciąż przeważająca liczba osób chce pomnażać kapitał w sposób bezpieczny, nie do końca rozumiejąc co to znaczy. Inwestycje bezpieczne w slangu finansowym to takie, przy których ryzyko jest niższe niż standardowe. A jakie jest standardowe? Większość osób, nawet jeżeli nie inwestuje aktywnie, słyszało że kupowanie akcji obarczone jest ryzykiem. Jakim? Sporym. Nie są jednak w stanie podać wartości procentowych. Wystarczy im sam fakt, że przy danym rodzaju inwestycji może pojawić się znak minus, by z definicji wykluczali możliwość skorzystania z takiej oferty. A biorąc pod uwagę mnogość rozwiązań jakie występują na rynku kapitałowym, handel akcjami możemy określić jako przyjęcie ryzyka standardowego, czyli średniego. Oczywiście ktoś może się oburzyć, bo przecież na akcjach zdarzają się spektakularne kilkudziesięcioprocentowe zjazdy. Owszem, ale na rynku obecne są też instrumenty, gdzie spadki potrafią być jeszcze bardziej okazałe, łącznie z tym że ostatnie lata pokazały iż stracenie całego kapitału też nie musi wymagać specjalnych starań.

Na drugiej szali mamy te produkty z rynku kapitałowego, w których wiele osób upatrywało bezpieczeństwa inwestycji postrzeganego jak brak wahań i praktycznie gwarancję, jeżeli nie zysku to przynajmniej zachowania kapitału. To postrzeganie tej części rynku kapitałowego sprawdzało się przez lata i niejako uśpiło czujność tak inwestorów jak i ich doradców. Nic dziwnego, jeżeli dane rozwiązanie z powodzeniem funkcjonuje przez kilkanaście lub więcej lat i sprawdza nam się jako forma inwestycji, to z automatu przyjmujemy że będzie tak dalej. Brak negatywnych doświadczeń w historii powoduje, że z ufnością patrzymy w przyszłość. Tylko czy jest to uprawnione myślenie? Rok 2020 zweryfikował nasze postrzeganie świata, codziennego funkcjonowania i tego jak ustawić swoje plany na przyszłość. I kiedy trochę „oswoiliśmy rzeczywistość” na głowy spadły nam nowe doświadczenia, tym razem związane z rynkiem finansowym. Banki przestały płacić odsetki od depozytów, raty kredytów zaczęły szybko piąć się w górę, a fundusze obligacji które do tej pory były synonimem pewnego zysku zaskoczyły negatywnie generując ujemne stopy zwrotu. Ale jak to się ma do tytułowej empatii?

Doradcy funkcjonujący na rynku finansowym (ze stażem kilkunastu lat, a czasem trochę dłuższym) mogą być w szoku równie dużym jak ich klienci. Nastąpiła katastrofa, którą ciężko wyjaśnić w prosty sposób. Można wytłumaczyć, tylko czy druga strona będzie chciała słuchać? Ktoś kto był przekonany, że korzysta z „bezpiecznej” formy inwestycji prędzej będzie chciał wyrzucić z siebie negatywne emocje i szukać winnych niż posłuchać racjonalnych argumentów. Tymczasem to te argumenty mogą powstrzymać go przed pochopnymi decyzjami, które są w stanie wygenerować straty. I jeżeli twój klient jest pełen niepokoju i epatuje negatywnymi emocjami, to czy podzielając je sprawisz że będzie spokojniejszy? Przypuszczalnie jeszcze bardziej się „nakręci”. I jeżeli nie zobaczy w oczach swojego doradcy chęci pomocy, a jedynie solidarność w bezradności pewnie go stracisz. Zwróć uwagę, że przeżyliśmy ostatnie dwa lata i nadmuchany medialnie potwór nie okazał się tak groźny jak nas straszono. I jak myślisz, kto wybrał lepszą drogę, ci którzy poddali się ogólnemu przekazowi paniki, czy ci którzy potrafili na chłodno przeanalizować fakty?