Nie tylko historia

Jednym z głównych kryteriów na które zwracają uwagę tak inwestorzy, jak i doradcy finansowi są wyniki historyczne. I jest to słuszny kierunek. Gorzej, jeżeli spoglądanie na wyniki historyczne jest jedynym kryterium. Ponieważ w takim przypadku bardzo łatwo wpaść w pułapkę. Tabela bądź wykres z danymi z przeszłości są dla większości z nas pewnego rodzaju opoką. Punktem orientacyjnym. Pozycją, której potrzebujemy aby ruszyć z miejsca. Wiemy, że musimy zestawić co najmniej dwa punkty, aby wiedzieć czy jesteśmy na plusie czy na minusie. Ale po kolei.

Kupując dzisiaj fundusz inwestycyjny X stajemy przed pytaniem:

zarobię na nim czy nie? Chociaż tak naprawdę, decydując się na zakup już z góry zakładamy, że inwestycja ma nam dać zysk. Inaczej po co w ogóle byłoby zawracać sobie nią głowę. Ale zadajmy sobie pytanie dlaczego naszą uwagę przykuł właśnie ten fundusz? Pierwszym impulsem najczęściej bywa jego przeszłość. Przeszłość czyli wyniki historyczne. Potrzebujemy tej informacji, aby ocenić skuteczność zarządzania i nader łatwo jesteśmy w stanie zrobić sobie projekcję na najbliższe miesiące czy lata. Projekcję opartą tylko na wyniku z przeszłości. Tylko czy to aby nie za mało? Co daje nam sam suchy fakt, że fundusz zarobił np. 15%? Dobrze byłoby zestawić go chociażby ze średnią dla danego rynku czy sektora. Później sprawdzić czy dobry wynik nie był czasem rezultatem trafienia na hossę na danym rynku. Ta, jak wiemy może potrwać dłużej, pytanie tylko czy nasza obecna inwestycja będzie w stanie się jeszcze na nią załapać. W końcu, warto zwrócić uwagę na aktywa jakie posiada dany fundusz. Znacznie łatwiej wygenerować mocno dodatni wynik na kwocie kilku milionów niż kilkuset milionów. To sprawdzenie wymaga podjęcia pewnego wysiłku, ale czy nie warto? W końcu mówimy o zainwestowaniu pieniędzy. Własnych lub klientów.

Przeciętny konsument kupując komputer czy telewizor jest w stanie kilkukrotnie odwiedzić sklep, sprawdzić opinie o produkcie w internecie, podpytać znajomych o ich doświadczenia, i to wszystko jeszcze przed zakupem. A przecież telewizor czy komputer to wydatek raptem kilku tysięcy złotych. Przy inwestowaniu mamy na myśli wyższe kwoty. Zatem czy i tutaj nie warto się pochylić i włożyć w ten proces trochę pracy i energii? Choćby po to, by zrozumieć w co tak naprawdę zainwestowaliśmy. Czy fundusz, który w nazwie ma złoto, inwestuje w surowiec, akcje czy instrumenty pochodne? Czy fundusz, który chwali się zakupami na rynku nowych technologii działa na rynku w Europie, Stanach Zjednoczonych czy może w Azji? Czy fundusz akcji małych i średnich spółek gromadzi spółki z rynku polskiego czy wychodzi z inwestycjami poza granice? Sporo pytań, jednak zadanie ich i uzyskanie odpowiedzi sprawi, że będziemy bardziej świadomi tego w co wkładamy pieniądze i tak łatwo nie przestraszą nas przejściowe zawirowania na rynku.

Jest jeszcze jeden aspekt, któremu warto poświęcić chwilę uwagi. Skoro już patrzymy na wyniki historyczne, zadajmy sobie pytanie: czy to ma szansę się powtórzyć? Raz – z punktu widzenia matematyki, a nawet fizyki. W fizyce pojawia się pojęcie zwane regresem do średniej (powrót do średniej). Jeżeli fundusz X w danym roku zarobił np. 57%, to jaka jest szansa że w tym roku powtórzy taki wynik? Im więcej urósł, tym bardziej wzrosła szansa na… co najmniej na korektę. I drugie ujęcie tego samego pytania – jakie są perspektywy dla tego funduszu, sektora, rynku? Bo może okazać się, że silny wzrost w jednym roku to dopiero początek hossy i decyzja o rozpoczęciu inwestycji może okazać się jedną z lepszych. Tylko dobrze byłoby podjąć ją świadomie.