Które słowo aktywuje opcję ucieczki?
Ryzyko. Chociaż trzeba przyznać, że słowo to potrafi również rozbudzać nadzieje. Należy tylko zamienić kilka liter. Jeżeli zamiast słowa „ryzyko” użyjemy słowa „szansa”, okazuje się, że ci, którzy wcześniej byli gotowi uciekać, teraz zaczynają nadstawiać ucha. Szansa to okazja na zysk. I zdają się umniejszać fakt, że w możliwościach, jakie daje szansa, zawsze zawarte jest jakieś ryzyko.
Pytanie, czy je sobie uświadamiamy?
Który rodzaj ryzyka jest groźniejszy, to uświadomione czy to nieuświadomione? Cóż, … chyba to nieuświadomione jest groźniejsze. Dlaczego? Pomimo faktu, iż nawet nie wiem, że istnieje, może na mnie spaść jak grom z jasnego nieba. Tak, z tym że… właściwie wiesz, że istnieje. Tylko nauczyłeś się z nim żyć i traktować je jako nieodłączną część życia. Twojego życia, bo w przypadku kogoś innego może ono nie występować. Inny człowiek może mieć swoją własną listę ryzyk, z którymi żyje.
Tyle teorii, czas na przykład.
Jeżeli mieszkasz w dużym mieście zapewne kilka, a może kilkanaście razy dziennie przechodzisz przez jezdnię. I nawet jeżeli korzystasz z dobrze oznakowanego przejścia dla pieszych, to czy masz jakąkolwiek gwarancję, że przejdziesz bezpiecznie na drugą stronę? Nigdy. Przyjmijmy, że zachowujesz najwyższą staranność, przechodzisz przez jezdnię tylko na pasach i przy zielonym świetle. Czy masz pewność, że nagle nie pojawi się samochód z kierowcą, który stracił panowanie nad pojazdem i nie zdmuchnie cię z jezdni? Nigdy nie mamy takiej pewności. A skoro nie mamy pewności, to siłą rzeczy pojawia się element ryzyka. Jednak ten rodzaj ryzyka wydaje się nam oswojony. Oswojony, ponieważ doświadczamy go na co dzień. Skoro tyle razy przechodziłem przez jezdnię i nic mi się nie stało, to przyjmuję, że to ryzyko nie jest zbyt duże, a tym samym jest dla mnie akceptowalne. Nauczyłem się z nim żyć.
Jednak gdyby ktoś żyjący w głuszy, niczym eremita, spojrzał z boku na twoje życie, dla niego będziesz osobą, która podejmuje olbrzymie ryzyko, codziennie przekraczając ulice wielkiego, ruchliwego miasta. Z kolei dla niego nie będzie ryzykowne zagubienie się w wielkim lesie, w którym egzystuje. Natomiast ty w tym środowisku możesz poczuć się niepewnie. Kiedy znajdziesz się w sytuacji, gdy otaczają cię wokół wysokie drzewa, a przez gęste gałęzie z trudem przebija się światło słoneczne. Zachodzi obawa, że się zgubisz.
Jednym z ryzyk dotyczącym pieniędzy (które ludzie rzadko sobie uświadamiają) jest ryzyko trzymania pieniędzy na depozytach bankowych.
Jakie ryzyko? Przecież to bank.
Tak, w dodatku otwarty w konkretnych godzinach. Zatem dostęp do twoich pieniędzy nie jest nieograniczony. Ok, to większość z nas rozumie i akceptuje. Jednak najważniejszym z ryzyk, jakie zaczęło sobie uświadamiać coraz więcej osób, jest ryzyko inflacji. Ryzyko, które było obecne zawsze, a od kilku lat dotkliwie doświadczało świadomych depozytariuszy. I potrzebne było dopiero zejście z oprocentowaniem lokat w bankach do zera, aby ich klienci zaczęli uświadamiać sobie, że coś jest nie tak. Skoro nie dostaję już odsetek, to jaki jest sens deponowania pieniędzy na trzy, sześć czy dwanaście miesięcy? Mało tego, skoro wokół coraz głośniej mówi się o rosnącej inflacji, w takim razie to zapomniane ryzyko właśnie się zmaterializowało. Nagle do łask wróciło pojęcie realnej stopy procentowej i coraz większego znaku minus.
Okazało się, że warto nadstawić ucha na inne niż do tej pory rozwiązania. Skoro produkt znany od zawsze przestaje działać, należałoby otworzyć się na coś nowego. Niekoniecznie nowego na rynku, ale nowego dla mnie. Taaak, tylko że te inne rozwiązania, które mają zapewnić co najmniej dodatnią realną stopę procentową, wiążą się z ryzykiem. Tym groźniejszym, że niezrozumiałym. Niezrozumiałym, zatem nieoswojonym. Jasne, ale ten stan nie musi trwać wiecznie. Wiedzę można uzupełnić a doświadczenie zdobyć. Nie od razu rzucając się na głęboką wodę, ale krok po kroku. Po to, by po pewnym czasie zorientować się, że ryzyko postrzegane początkowo jako nie do przyjęcia z upływem czasu staje się oswojone i akceptowalne.