Procent składany

 

Historia, ta  zaczyna się w roku 1609, gdy Henry Hudson, brytyjski żeglarz zatrudniony przez Holenderską Kompanię Wschodnioindyjską odkrywa miejsce, które nazywane było przez miejscowych Indian Lenape – „Manna – Hata” czyli „Wyspa Wielu Wzgórz”.
W roku 1613 na wyspie pojawiają się pierwsi osadnicy z Holandii, a w latach 1624-25 zaczyna się masowa kolonizacja i powstaje Nowy Amsterdam (miasto znane dzisiaj jako Nowy Jork). W roku 1626 ówczesny gubernator kolonii – Peter Minuit kupuje wyspę od Indian Lenape za  towary o łącznej wartości 60 guldenów holenderskich czyli około 24 dolarów.

Transakcja ta do dziś jest synonimem bardzo lukratywnego biznesu, ponieważ wiemy, czym jest i jak dziś wygląda ta wyspa. Zatem Holendrzy zrobili dobry interes. A Indianie? Kilkanaście lat temu ekonomiści amerykańscy obliczyli, że gdyby wówczas Indianie wpłacili otrzymane pieniądze do banku, dzisiaj dysponowaliby kwotą stanowiącą równowartość ziemi pod Manhatanem (około 500 mld $).

Jakim cudem z 24 $ zrobiło się 500 mld? I w ten sposób zbliżyliśmy się do pojęcia zwanego procentem składanym. Procent składany, który Albert Einstein nazwał  największym wynalazkiem ludzkości.  Niestety, o tym wynalazku wciąż jeszcze bardzo rzadko uczy się w szkołach. Czym zatem jest ów procent składany? Najprościej mówiąc, to odsetki od odsetek. Jeżeli dziś założysz lokatę 1000 zł na 10%, oznacza to, że po roku będziesz miał 1100 zł. I o ile nie wypłacisz tych pieniędzy, to w kolejnym roku pracuje już 1100 zł i od takiej właśnie kwoty zostaną naliczone odsetki. W ten sposób właśnie odsetki składają się. Co oznacza, że po 10-ciu latach takiego oszczędzania uzyskasz odsetki w wysokości nie 100% jakby się mogło wydawać, ale 260%. A w przypadku Indian z wyspy Manhatan mówimy o okresie prawie 400 lat! To pokazuje potęgę procentu składanego.

 Podczas pewnego szkolenia, na którym omawiane było działanie procentu składanego, jedna z uczestniczek wstała i powiedziała:

– A ja nie wierzę, że inwestując 300-400 zł miesięcznie, za 30-40 lat będę miała milion złotych.

– I bardzo słusznie– powiedział prowadzący – ponieważ to nie jest kwestia wiary, tylko… matematyki.

Wystarczy wrzucić te dane do arkusza kalkulacyjnego, a przekonamy się, że to prawda. Jednak zatrzymajmy się na tym skąd bierze się ten brak wiary.
Gdy zapytamy Polaków w jaki sposób zdobyć pierwszy milion, to jednym głosem powiedzą, że pierwszy milion trzeba… – tak jest – ukraść!
Kiedy zgłębimy temat i zapytamy: A kiedy Pan/Pani spotkał/a się z tym twierdzeniem po raz pierwszy?, to najpewniej usłyszymy, po chwili namysłu, że pewnie gdzieś w dzieciństwie. I tym sposobem trafiamy do przekonań.

Przekonań, czyli  „prawd”, które słyszeliśmy mając 2,3,4 lata, a których wcale nie musieliśmy wtedy rozumieć. Jednak będąc dziećmi obserwowaliśmy reakcje naszego otoczenia: rodziców, dziadków, a później nauczycieli i kolegów. Reakcje na te właśnie „prawdy”. I jeżeli człowiek od dziecka miał wbite do głowy, że pierwszy milion trzeba ukraść, to w jaki sposób może uwierzyć, że można go też zarobić, czy zaoszczędzić.
Jeżeli ktoś wyniósł z domu przekonanie, że „ludzie bogaci nie mają przyjaciół”, „pieniądze szczęścia nie dają” czy „pierwszy milion trzeba ukraść” to nic dziwnego, że nie wierzy, że ten pierwszy milion można zarobić, czy zaoszczędzić.