4 fazy w roku

Zima, wiosna, lato, jesień. Najczęściej zaczynamy tę wyliczankę pór roku od wiosny, jednak utrzymując porządek od początku roku, zima powinna być pierwsza. Przynajmniej w Polsce:) I zapewne dla nikogo nie będzie niespodzianką, że kiedy jest zima bardzo przydatne okazują się szalik, czapka i rękawiczki. Czasem nawet nie przydatne, lecz niezbędne! Wiosną możemy już powoli rezygnować z odzieży tego typu, a przerzucić się na coś lżejszego, po to by latem korzystać z t-shirtów, szortów i klapek (zwłaszcza podczas wakacji). I właściwie nikt z nas nie kwestionuje faktu, że w zależności od pory roku i temperatur panujących na zewnątrz  dobieramy taki a nie inny rodzaj odzienia. W takim klimacie żyjemy i tak już jest. Na własnej skórze możemy przekonać się, że sandały są mało praktyczne w styczniu, a futro w lipcu.

Podobnie jak w przyrodzie pory roku następują po sobie, tak w gospodarce po sobie następują kolejne fazy cyklu. Ożywienie, ekspansja, spowolnienie i recesja. I nie jest to nic nadzwyczajnego. Każda z tych faz posiada swoje cechy, które pozwalają odróżnić ją od innych, każda z nich niesie też specyficznie dla siebie możliwości inwestycyjne. Problem w tym, że większość z nas kojarzy je tylko hasłowo. W słowie recesja upatrujemy samych negatywnych zjawisk dla gospodarki, a hasło ekspansja potrafi wywoływać ekscytację i wybujały optymizm. Tymczasem każda z tych faz niesie zróżnicowane możliwości inwestycyjne. Według teorii inwestowania w fazie ożywienia powinniśmy posiadać w portfelu akcje, ponieważ to one mają wówczas największy potencjał wzrostu.

W fazie ekspansji najwięcej można zarobić na surowcach, co w naszych warunkach przekłada się na akcje spółek surowcowych lub fundusze surowcowe. Spowolnienie, to okres, który najlepiej przeczekać na gotówce (lub funduszu pieniężnym), a podczas recesji dobrze wyjdziemy posiadając obligacje. Czyli wiedząc w jakiej ćwiartce cyklu gospodarka znajduje się dzisiaj możemy zająć odpowiednie pozycje inwestycyjne (kupując produkty finansowe z danej klasy aktywów) i właściwie cały czas zarabiać? Cóż, to duże uproszczenie. Bardzo łatwo będzie nam pokazać w jakiej fazie gospodarka znajdowała się kilka lat temu i jaka klasa aktywów pozwalała zarobić najwięcej, ale stwierdzenie w którym momencie jesteśmy dzisiaj nie jest już takie łatwe. To tak samo jak z porami roku. Mimo, że mamy już kalendarzową i astronomiczną wiosnę i spodziewamy się coraz cieplejszych dni, to zdarzało się że i w maju sypnęło śniegiem (zatem i w maju rękawiczki mogą okazać się przydatne). I wprawdzie mogłoby się wydawać, że wystarczy zasięgnąć opinii dobrego ekonomisty, który powie nam kiedy gospodarka osiągnie szczyt lub dołek inflacji, szczyt wzrostu gospodarczego (lub przeciwnie), aby odpowiednio przebudować portfel. Tyle, że niewielu z nich podejmie się autorytatywnego stwierdzenia, że ten punkt przełomowy nastąpił właśnie np. w ostatnią środę. Tego typu znaczniki są łatwo zauważalne ale z reguły długo po ich zaistnieniu. Czy zatem jesteśmy skazani na łut szczęścia w inwestowaniu? Niekoniecznie. Dobrym patentem dla osób, które nie chcą nadmiernie ryzykować jest dywersyfikacja.